Radosław Wiśniewski
Otwarty Nośnik Emerytalny został powołany w celu dystrybucji informacji na temat est/etycznych praktyk post/emerytalnych. Postemerytura i estetyka ZUS to nie tylko puzzle memiczne (wizualne zespoły materiałów o charakterze nostalgiczno-analitycznym), ale i puzzle behawioralne (zespoły działań, które pozwalają przetrwać w środowisku pozbawionym osłon).
%%%%%%
HURT. DETAL. CIM-CUM. PIERWSZY HYMN BAŁWOCHWALCZY
Umniejszam się w pracy drodzy rodacy i w przestrzeń
pozwalam płynąć sygnałom wszystkich trzech muxów
nadawanych z Syjonu. Niech pocieszy was to światło – mówię
– i wiem, że wszelki ból zostanie usunięty, a wszelka szczelina
zasklepiona. Rozpoznałem bowiem mowę inżynierów i prastarych
racjonalizatorów, klientów detalicznych i domowych jebaczków,
narzecza kobiet o bezzębnych szczękach i zapamiętałych majsterkowiczów.
Dlatego zamiast się koncentrować – nawijam koncentryk, a potem
sprzedaję chiński chłam polskim chamom, aby mieli oni sygnał
i aby był on dobrej jakości tam, gdzie go potrzebują – na działkach,
w altanach i we wszystkich pokojach, jakie mają, licząc z kuchnią,
łazienką i ubikacją. Albowiem jest powiedziane – w domu ojca
mego – Jana Pawła Woronicza – pokoi jest wiele. W pokoju zaś
będą wciągać najwyższej jakości mental; Hare mental hare mental,
mental mental hare hare. A pełen bojaźni bywam, bowiem wiem,
że chwila poważnych zakłóceń, a lud opuści domostwa, zacznie szukać
na ulicach zaginionych twarzy wymachując dowodami opłaconego
abonamentu radiowo-telewizyjnego, paląc po drodze poczty i inne
budynki użyteczności publicznej, tarasując drogi, przewracając
karetki na sygnale. Oto ostatnia rewolta, do jakiej jest zdolny. Dlatego
czynię to, co nakazuje cennik, i przerzucam widłami najszlachetniejsze
wytwory metalopodobne z prowincji Shanxi, i podaję ludziom, a oni biorą,
a wszystko, co czynię, czynię w koszulce z wielkim napisem „Free Tibet”
i wiem, że to jest dobre, chociaż mało wiarygodne. Abdykacja to mało.
Trzeba zaniknąć zupełnie. Wychodząc wyłączam czerwone
bezpieczniki i nie ma mnie już na żadnej kamerze.
Znikam za rogiem.
Zaczyna się inwazja.
ODKLEJONY. LITANIA PIERWSZA
Niech tak będzie, że czuję, jak się odklejam, kiedy tak
przed wami stoję i napinam się mówiąc o współczesnej
poezji. Tak, tak, do was mówię dzieciaki patyczaki. Fejsbuk
zabija poezję, mówi jedna taka spod okna, a ja myślę, że
to nieprawda. Odklejam się, odłażę od świata jak kiepska
kalkomania (innych nie było, kiedy mnie robili). Kto spamięta
te modele z kleksami po nierównej pracy wtryskarek plastiku,
mozolnie piłowane na gładź, daleką od oryginału, mamusinym
pilnikiem do paznokci. PZL.37 Łoś, Karaś, frajerska, górnopłatowa
Czapla z karabinem na stanowisku obserwatora, lodołamacz Lenin,
pancernik Potiomkin i krążownik Aurora. Te wojny w wannach,
beczkach pełnych deszczówki, w których wygrywała zawsze jakaś
Aurora. Odklejam się zatem, pomimo tego, że jeszcze jestem.
A jestem, bowiem czytam Koteję, Maliszewskiego, Świetlickiego
i ten słynny wiersz trzech Marcinów o tym, że za oknem ni chuja
Idei. Dzieci przecież lubią, jak się przy nich przeklina, to redukuje
dystans, buduje energetyczną więź i więźbę, po której już można
skakać z dachu na dach. Taki duchowy skatepower, ale oto po kolejnym
skoku ląduję jak amator z tych śmiesznych filmów, które godzinami
można oglądać na youtube. Walę o poręcz balkonu, przelatuję przez
barierę na autostradę i ot, cała poezja rozsypuje się jak bierki i słyszę
dzwonek na przerwę, a potem piszę ten wiersz na odwrocie listy
zwrotów kosztów podróży niezłej imprezy, która dobiega właśnie
końca w mieście, które było moje. Ale już nie jest moje i nikt mnie
tutaj nie pamięta, kiedy staję na rynku i wśród nocnej ciszy wołam –
w pobliskiej kamienicy nie pęka nawet jedna żarówka.
Rozdzielczość Chleba 2011-2018
Spędzaliśmy dużo czasu na Facebooku