Tomik poetycki „Marsz na ROM” Piotra Puldziana Płucienniczaka to zbiór zaszyfrowanych, krótkich form poetycko-wizualnych. Próbki tekstu na zasadach muzycznego samplowania tworzą oderwaną od jednoznaczności multinarrację. Znajduje się tu zarówno sprytnie wpleciona krytyka współczesności: polityki, literatury, społeczeństwa Sieci, jak i relacja kondycji życia scyfryzowanej rzeczywistości; uderzają ilustrowane teksty dotyczące odchyleń i społecznych patologii, obok których dla równowagi pojawiają się minimalistyczne formalnie erotyki.
Autor eksperymentu „Marsz na ROM” stworzył oryginalny język poetycki oparty na językach programowania i cyfrowej obróbce tekstu. W tych spreparowanych w duchu neo-konkretystycznym utworach pełno intencjonalnych błędów (zapisu pliku, wydruku, kroju), zakłóceń (glitchu), obróbek cyfrowo-graficznych, protez znaków, znaki zastępcze potocznie uważane za niepoprawne typograficznie, teksty zamglone pisane na granicy czytelności znaczeń i wizualności, aż do zupełnej „zagłady systemu”. Obok modelu stricte cyberpoetyckiego, pojawiają się także tradycyjne w formie piktogramy, znaki diakrytyczne, dyftongi i enklawy (te ostatnie często w wersji przeprojektowanej przez autora) i proste, choć wieloznaczne gry słów, błędy składniowe lub logiczne (uzyskane na przykład przez zastosowanie niosącego wielość znaczeń błędu literowego, jak w otwierającym I część tomu „fromatowaniu”, lub płynnym przenikaniu znaczeń słów „kontestacja” i „koncentracja” w przedostatniej części tomu).
Tom Płucienniczaka to jednak coś więcej niż tylko zbiór usterek. Zgrzytliwe nieprawidłowości zapisu uzyskiwane poprzez zakłócenie zero jedynkowego bodźca lub błędy oprogramowania (bugi) nie wynikają z omyłkowo utworzonego kodu źródłowego. Poszarpane teksty to metoda pracy autora, służąca oddaniu charakteru rozchwiania i niejednorodności języka internetowego i wirtualnej rzeczywistości (VR). Płucienniczak prezentuje obraz świata rozbitego komunikacyjnie, pełnego wieloznaczności, niedomówień, informacji niejasnych, niesprawdzonych i sprzecznych. Podejmuje wysiłek usytuowania się wobec krajobrazu zgoła niemożliwego do ogarnięcia i rozpoznania. Próbuje odnaleźć pozaliterackie formy dla jego opisu. „Marsz na ROM” obrazuje trudność poszukiwania metod zrozumienia tego świata. Rytmiczne zestawienia krótkich, migotliwych modelów wizualno-poetyckich, kompilacje losowych danych, sztuczne uzupełnienia lub braki w ciele języka to testowanie przez autora tomu wydolności zarówno systemu komputerowego, jaki i językowego. Płucienniczak rejestruje obrazy konstruktu, jakim jest współczesna, poszatkowana rzeczywistość niełatwa do przełożenia na znany język i projektuje swoją własną, oryginalną wizję owego postlemowskiego pejzażu. Wizję, w której grób Lema pozostaje proroczo pusty.
Małgorzata Dawidek Gryglicka, artystka wizualna, teoretyczka sztuki
„Marsz na ROM” utrzymany jest w duchu interaktywnego minimalizmu: żywioł cyfrowy nie jest tu przywołany bezpośrednio w warstwie operacyjnej utworu, podlega jednak konsekwentnej tematyzacji i estetyzacji, przekraczając wręcz granicę sprzężenia w przywołaniach cyfrowo-internetowo-cyberpoetyckiej codzienności.
Mariusz Pisarski, redaktor serwisu Techsty.art.pl
Oglądanie stron pornograficznych i ściąganie zhakowanych programów doprowadziło w końcu, bo i nie mogło być inaczej, do przewlekłego zapalenia tchawicy. Formatowanie pomogło w jakimś stopniu, bo kurek się odetkał, ale pojawiło się rozsianie twarde, arterioza i artretyzm. Przyglądając się tym terminom z boku widać, jak mocno uwikłane są w pewną estetykę. Art, a.r.t. i 8r7 znaczą w gruncie rzeczy to samo. Pomyłka podniesiona została do kwadratu.
Roman Bromboszcz, poeta cybernetyczny