Poniższe wpisy są świadectwem pewnego absurdu, z którym często spotykam się na portalach społecznościowych, głównie na fejsie. Bana można dostać za cokolwiek, wystarczy, że ktoś zgłosi twój post, a któryś z adminów uzna, że zgłoszenie jest słuszne – i już, stoisz w kącie. Najpierw stoisz przez 24 godziny, potem przez 2 i 3 dni, potem przez dni 7, aż w końcu przez 30. Za każde, najmniejsze nawet przewinienie, jak np. napisanie „wpierdol” we wpisie o tym, że twoim sąsiadem jest Samuel Pereira. To wystarczy na 30 dni karceru. Facebook to rygorystyczna ciotka-dewotka, która zdziela linijką po łapach za trzymanie rączek pod kołderką i niedojadanie.
Wpisy są nieśmieszne i przedawnione, jednak Rada Wydawnicza Rozdzielczości Chleba uznała, że chce je opublikować, więc nie oponuję, bo jestem atencyjną kurwą. Za pierwszy z poniższych statusów otrzymałem 88 polubień i 27 komentarzy. Na metaserwisie społecznościowym Klout, który zbiera dane z innych serwisów społecznościowych i daje ci punkty za to, jak dobrze sprzedajesz samego siebie, moje notowania po 30. dniach milczenia zakończonych opublikowaniem tego posta wyglądały jak na obrazku poniżej:
Zamieszczony przez użytkownika Jakub Mihilewicz · 13 lutego 2014 o 16:01 ·
Część z was przez ostatnie 30 dni zastanawiała się – co się stało z Mihilewiczem? Dlaczego mój feed jest wolny od przekleństw i bluźnierstw tego kretyna? Otóż wyjaśniam – administratorzy portalu społecznościowego Facebook po raz kolejny ukarali mnie niemożnością publikowania i używania lajka. 13 lutego o godzinie 16:00 zostałem zwolniony z cyfrowego aresztu. O, wszystkie śmieszne wątki, które zginęły w powodzi informacji z olimpiady, o, wszystkie niepolubione posty! Jakże was chciałem klikać, reagować, odpisywać! Wy przeklęte powiadomienia! Ciągłe notyfikacje, że inni komentują, zapraszają, wspominają! Jak żyć na banicji? Nawet nie wiecie (chyba że też mieliście bana), jak bolesne jest uniemożliwienie kliknięcia przycisku „Like”. Nie możesz po prostu polubić czyjegoś suchego posta na twojej tablicy, musisz mu odpowiedzieć, że bardzo ci się podobał i wytłumaczyć, dlaczego nie kliknąłeś, że go lubisz. Nie możesz polubić czyjegoś ultrazabawnego posta w ognistej dyskusji, wykazując tym samym poczucie humoru, nie możesz też wrzucić swojej celnej riposty, wreszcie – nie da się polubić fanpejdża. Co drugi dzień ktoś zaprasza do swojego małego geszefciku – a to Katarzyna Kowalska Photography, a to Koszulki Z Nadrukiem twojego kumpla z gimnazjum; nie możesz polubić, choćbyś chciał, choćby naprawdę ci zależało, i widzisz, jak te marne 10 lajków na nowym profilu załamuje twojego kolegę, i chciałbyś mu pomóc, pokazać, że go wspierasz swoim nazwiskiem, pokazać mu czerwoną ikonkę z cyferką jeden i notyfikacją dźwiękową – i wtedy jego serce zaczyna szybciej bić, i lekka dawka endorfin uwalnia się do jego krwiobiegu, i on już wie, że lubisz! Zamiast tego wychodzi na to, że jesteś po prostu bucem. Najgorsze natomiast jest to, że nie da się już być na czasie. Po co lubić nowy, odświeżony profil ONR-u po tylu dniach? W momencie, kiedy 95. znajomych lubi już tę stronę, a wskaźnik wszystkich lajków przekroczył 20 tysi, lubienie fanpejdża mija się z celem, narażasz się na śmieszność. Taki los wygnańca. Kiedyś trendsetter – teraz Refleks Wietka.
Zamieszczony przez użytkownika Jakub Mihilewicz · Jakiś miesiąc później ·
Jestem z siebie dumny. Pokonałem niemożność lajkowania, wróciłem przez piekło Braku Interakcji, rozerwałem pęta Fejsbukowego Wykluczenia. Albo zwyczajnie fejsowa administracja pokonała się tym razem sama. Miałem siedzieć w celi odosobnienia i ze smutkiem obserwować wasze chichoty, śmiesznostki i fanpejdżyki do 28 maja włącznie, jednak wczoraj zdarzył się cud. Na już trwającego, trzydziestodniowego bana nałożył się kolejny, najkrótszy możliwy, dwunastogodzinny. Strona zgłoszona do usunięcia przez pryszczatych kuców we wrześniu ubiegłego roku w końcu została utopiona w odmętach Cyfrowego Styksu, przepastne archiwum orania umarło na zawsze. Jednak przy okazji zdarzył się cud, po tych dwunastu godzinach goryczy okazało się, że bany nie nałożyły się na siebie, lecz ten nowy wymazał grzechy starego, a ja zostałem wyzwolony z okowów bycia jedynie obserwatorem. Chwała Bugom, Chwała Wielkiej Trollsce, Chwała Bataliom Trollskim, Ankietom Otwartym, Korwinowi Krulowi, Oksiucie Pierwszemu. I Wy możecie oszukać Fejsbuka!
######
Materiał z cyberżulerskiego „Nośnika”: pobierz pdf, czytaj na Issuu (patrz niżej) albo przejdź do spisu treści