Wszystkie zdania pochodzą z wywiadów z pracownikami i pracownicami kreatywnymi, prowadzonych w badaniach: Alienacja pracy kreatywnej. Studium poszerzonego przypadku, badania własne autorki (2012–2016), oraz Pole literatury w Polsce po 1989 roku w świetle teorii Pierre’a Bourdieu, pod kier. dra Piotra Mareckiego (2013–2014), projekt finansowany przez Narodowe Centrum Nauki (nr 2011/01/D/HS2/05129), a także ze ściany FB Kai Malanowskiej.
mam ochotę strzelić sobie w łeb. kiedyś miałam ubezpieczenie, ale teraz nie stać mnie na płacenie zusu, osiemset złotych miesięcznie, i nie mam. miałam kiedyś działalność gospodarczą, a teraz nie mam. nie mam ubezpieczenia zdrowotnego. w sytuacji, kiedy musisz iść do lekarza, a tam cię pytają: a czy ma pani opłacony zus? nie? to wtedy dwieście złotych za wizytę. to jest trudne. problem braku dostępu do opieki zdrowotnej i świadczeń socjalnych jest dużym problemem. w ciągu najbliższego pół roku muszę iść do kilku lekarzy i trochę mnie już nie stać na prywatną opiekę medyczną, bo zarabiam chujowe pieniądze. gdybym zarabiała na umowę o dzieło bardzo dobre pieniądze, to mój stosunek do opieki zdrowotnej byłby inny. mogłabym sobie wykupić to zusowskie prywatne, nie? nie mam z tym problemu, chciałabym po prostu więcej zarabiać, żeby móc płacić te składki, tak jak płacę podatki. bo uważam, że tak należy. ale jakoś zapominam o tym. dopóki mi się zęby nie zaczną psuć, to sobie odpuszczę. nie myślę o tym dużo, ale czasem wracając z pracy, jadąc tramwajem, myślę sobie: kurde, trochę lipa, bo pracuję, ale kiedy pójdę do szpitala, bo będę miała zapalenie wyrostka, to lipa. to są takie czasami strzały. w całym swoim życiu zawodowym nie byłam zatrudniona na umowę o pracę, w związku z tym od kiedy skończyłam studia pięć lat temu, nie mam ubezpieczenia. czuję się z tym kiepsko. nie robię badań. jak jestem chora, nie idę do lekarza. myślę o tym, obawiam się tego, że nie badam swojego zdrowia. z miłą chęcią chciałabym zbadać, czy nie mam jakiegoś raka. mam taką fazę. większość moich umów nie pokrywa żadnych świadczeń zdrowotnych. nie mam ubezpieczenia zdrowotnego, społecznego. nie stać mnie, w żadnym wypadku, na wykupienie własnego. na pewno nie stać mnie na założenie działalności gospodarczej i rozliczanie tego w ten sposób. z uwagi na nieregularność tego i uciążliwość trybu pracy i urzędów pracy nie mam możliwości… jest to bardzo uciążliwe, żeby zgłaszać po każdej drobnej umowie – chociażby na pięćdziesiąt złotych – żeby wyrejestrować się z rejestru bezrobotnych, znów zarejestrować się, więc tego nie robię. nie funkcjonuję w tej ewidencji i w ten sposób mamy mniej zarejestrowanych bezrobotnych. tak naprawdę nigdy nie wiesz, kiedy wypadniesz, co się stanie, nie masz ubezpieczenia… najtrudniej jest w zimie.
składki emerytalne? wątpię w nie bardzo mocno. na zus leję, bo wiem, że z zusu nie dostanę nic, bo albo umrę wcześniej, albo po prostu zabiorą. nie liczę na to, że za trzydzieści lat, kiedy będę miała emeryturę, będę miała zus. nie wierzę w emerytury w polsce i uważam, że nie będziemy jej po prostu mieć, więc ten aspekt boli mnie mniej i nie będę tego tematu problematyzować za bardzo. zabezpieczeń emerytalnych nie mam żadnych, bo jestem poza tym systemem. nie myślę o tym aż tak bardzo. pewnie powinnam, ale nie myślę o tym. nie myślę o emeryturze. w momencie, kiedy się o tym nie myśli, nie myśli się o przyszłości, szczególnie o takich poważniejszych rzeczach, o emeryturze i tak dalej, to jest fajnie. w momencie, kiedy to sobie uświadamiasz, albo z kimś rozmawiasz, to zaczyna to do ciebie docierać i wtedy się robi nieprzyjemnie. pocieszam się taką myślą, że w takiej dziedzinie jak kultura, emerytura przychodzi bardzo późno. można pracować bardzo długo. nie bardzo mam złudzenia, że robiąc cokolwiek innego, poza tym, co robię w tym momencie, mogłabym sobie w jakikolwiek sposób zabezpieczyć tę przyszłość.
to boli. mając świadomość, że najprawdopodobniej nic z tego będzie. boli co miesiąc wpłacanie tysiaka. ten wysoki zus to był powód zawieszenia firmy. musiałam płacić wysoki zus, więc głównie chłopak mnie utrzymywał. w pewnym momencie prawie cały mój zarobek musiał być oddany. przez dwa albo trzy miesiące byłam w stanie zapłacić. zostawało mi na bułkę. zus był najpierw trzysta pięćdziesiąt. no i po dwóch latach wszedł tysiąc złotych. i to mnie trochę pogrążyło, wiesz. bo jednak zrobiłam błąd, że nie zamknęłam, nie zawiesiłam firmy po dwóch latach, tylko ją nadal ciągnęłam. urósł mi dość duży dług zusowski. to było dla mnie trochę ciężkie. miałam taki zastój psychiczny, nie chciało mi się nic zrobić. bo jednak świadomość, że masz duży dług, on cały czas powstaje – to było ciężkie, dlatego zawiesiłam działalność. dobrze sobie radziłam, miałam biuro, było super, zarabiałam, cieszyłam się tym wszystkim. a potem weszła kwestia zusu, który wynosił tysiąc złotych. zapłaciłam pierwszy raz, drugi, ale z miesiąca na miesiąc zaczęły narastać długi. to wpłynęło na moją pracę, bo było bardzo mocno demotywujące. bardzo dużo wtedy pracowałam, a jeszcze myśl, że jest ten tysiąc złotych, który musisz zarobić. robisz coś przez dłuższy czas i musisz to oddać. co innego, jak jesteś na etacie, bo nie widzisz tych pieniędzy. a tutaj musisz podpisać fakturę, dostajesz to na konto i musisz raz w miesiącu wysłać to. to było demotywujące. mam dług jedenaście tysięcy w zusie, ale rozpisałam sobie to na raty i za rozpisanie na raty dorzucili jeszcze trzy tysiące. spłacam po trzysta złotych miesięcznie do dwa tysiące dziewiętnastego. korespondowałam z zusem. żeby przygotować układ ratalny, musiałam przygotować bardzo dużo papierów. rozmawiałam ze znajomymi, którzy mieli podobną sytuację, nie decydowali się na to, bo trzeba podawać wszystko. wszystko, co masz, historię dotychczasową konta. taki plik dokumentów. dwa miesiące to trwało od złożenia. dochodziło do takich sytuacji, że miałam zablokowane konto. co chwilę przychodziły mi jakieś rzeczy z zusu. że jeżeli nie spłacę, to będzie komornik i tak dalej. byłam na granicy takiego bycia człowiekiem w tej społeczności. byłam na dole tej drabiny. bo jeśli komornik puka do drzwi, to już jest nie halo.
######
Materiał z ZUS-owego „Nośnika”: pobierz PDF, czytaj na Issuu (patrz niżej) albo przejdź do spisu treści